Dlaczego Tetmajer nie został królem Polski?

Polecam blog Coryllusa...



21.03.2016

Siedzę nad tymi przemądrymi księgami, nad tymi wspomnieniami z lat dawnych, patrzę z wygodnej, odległej perspektywy na te wszystkie decyzje, zwane kluczowymi, które do dziś podnoszą nam ciśnienie i myślę sobie, że…. No właśnie, myślę, że w roku 1918 był tylko jeden człowiek, który od razu i bezapelacyjnie nadawał się na króla Polski. Człowiekiem tym był Włodzimierz Tetmajer.

Skąd mi taka myśl się wzięła. Ot, pewien malarz opisał go w sposób tak wdzięczny, tak ciepły i jednocześnie poważny, że od razu pomyślałem, iż mąż Ani Mikołajczyk powinien tym królem zostać. No, ale sprawy potoczyły się inaczej. On sam zaś pewnie o tym nie myślał nawet. Miał 9 dzieci, ożenił się z chłopką, ale do końca życia zachowywał pańskie maniery. Lud go kochał i szanował, w przeciwieństwie do Rydla, który był kabotynem i głupkiem. 

Włodzimierz Tetmajer zgłosił nawet raz wniosek w parlamencie wiedeńskim, żeby po prostu reaktywowano Królestwo Polskie. Ponoć Witos go podpuścił. Wniosek rzecz jasna nie przeszedł. Tetmajer był także wybitnym artystą, pozostawił po sobie wiele, dorobek wcale pokaźny, nad którym nie trzeba się zastanawiać czy jest wartościowy czy nie. No, ale okoliczności mu nie sprzyjały. 

Ruch chłopski, w który Tetmajer się zaangażował składał się z łapczywych gangsterów, którzy z Polski i niepodległości rozumieli tyle, że trzeba podzielić ziemię dziedzica. Dla gangsterów Piłsudskiego taki Tetmajer to był jakiś tam pacykarz, który coś w kościołach przemalowywał, ale bomby żadnej w życiu na nikogo nie rzucił. Nie ma więc o czym gadać. Dla endeków, o których pewien poważny autor nie wyraża się inaczej jak tylko „ojcowie ojczyzny”, za każdym razem pisane w cudzysłowie, był za bardzo prowincjonalny i za mało obyty w świecie. Nie to co pan Roman, wchodzący swobodnie na wszystkie salony i referujący dyplomatom zachodnim swoje poglądy najczystszym cockneyem Dla tych wszystkich ludzi Włodzimierz Tetmajer był nikim. 

To jest moim zdaniem straszne, bo trudno było w tamtym czasie znaleźć człowieka, który lepiej i wyraźniej uosabiałby wszystkie marzenia i projekty polityczne tak socjalistów, jak i całej reszty, czyli tych przefarbowanych socjalistów endeków i ziemian, aha, i ludowców jeszcze. No, może gdyby się zastanowić Tetmajer nie wpisywał się w żaden sposób w wyobraźnię kresowego ziemiaństwa, ale ja sądzę, a mam już za sobą tej lektury całkiem sporo, że po odpowiednim naświetleniu sprawy oni akurat mogliby go poprzeć najsilniej. W końcu jeden z nich wygłosił na uroczystościach grunwaldzkich w roku 1910 tak fantastyczne przemówienie na cześć ludu Krakowa i okolic, że obecnemu i siedzącemu przy tym samym stoliku panu Romanowi, jego słynny uśmiech wykrzywił się w drugą stronę.


Włodzimierz Tetmajer zmarł niestety przedwcześnie, w wieku ledwie 62 lat, jego koledzy ludowcy tak mu uprzyjemnili życie i działalność na rzecz Polski, że serce biedakowi pękło. Króla w Polsce nie było, za to był wódz naczelny i „ojcowie ojczyzny” pisani za każdym razem w cudzysłowie. O tym jak straszliwą pomyłką była wiara w to, że Polska może utrzymać się w granicach innych niż te z roku 1772 niech zaświadczy taki oto fakt, o którym jakoś udaje nam się zapomnieć. Po pozbyciu się, z radością – podkreślmy – z radością, ziem wschodnich, które dla Polski się nie nadawały, bo socjaliści twierdzili, że tam mało Polaków mieszka, a większość to szczera Ruś i Żydzi, Polska zabrała się za formułowanie programu mocarstwowego i kolonialnego. To jest bardzo jaskrawy przykład obłędu politycznego i totalnego niezrozumienia czym jest polityka. A czym jest? Ot choćby taki przykład. Wojna wybuchła w roku 1914 i nawet ludzie tak przenikliwi jak kresowi pamiętnikarze posłujący do Dumy uważali, że winę za jej wybuch ponoszą Niemcy.

Tak można by sądzić, bo tuż przed wybuchem wojny, w jednej z amerykańskich gazet wychodzących w Paryżu pokazała się informacja, że z NY do Kilonii wypłynął statek wiozący na pokładzie 14 milionów dolarów w złocie. Był to statek niemiecki. To znaczy, że Niemcy już wcześniej szykowały się do wojny. No tak, ale wywóz 14 milionów dolarów w złocie z USA na niemieckim statku nie mógł się odbyć bez zgody rządu USA. Pomijam możliwość spreparowania tej informacji przez redakcję, załóżmy, że jest ona autentyczna. To dość jasno wskazuje na sprężyny poruszające mechanizmem wojny. 

Inna wiadomość, równie ważna. Ludzie wyjeżdżający z Rosji w roku 1914 pociągiem przez Szwecję widzieli wszędzie na stacjach jak linia z Helsingforstu do Christianii długa olbrzymie ilości bel tkanin bawełnianych przygotowane do wysyłki do Niemiec. Skąd w Szwecji tyle bawełny? Z Wielkiej Brytanii, która co prawda nałożyła na Niemcy blokadę, nie pozwalając by ktokolwiek cokolwiek Boszom sprzedał, ale do końca roku 1916 sama sprzedawała im ogromne ilości bawełny zarabiając na tym krocie i chroniąc swój własny rynek tekstyliów. Ja w tej chwili nie pamiętam co się stało w roku 1916, ale obstawiam, że zaprzestanie tego handlu mogło mieć związek z przystąpieniem USA do wojny, albo choć z decyzją o takim przystąpieniu, jeszcze bez wysłania wojska na kontynent. 

To jest właśnie polityka. I na kanwie tych moich weekendowych intelektualnych przeżyć ułożyła mi się ta koncepcja z królem. Gdyby w Polsce byli prawdziwi politycy w roku 1918, to nie mielibyśmy naczelnego wodza, ani „ojców ojczyzny”, ale króla, którym zostałby Włodzimierz Tetmajer. Królową zaś byłaby jego żona Ania Mikołajczykówna, osoba godna i zasadnicza, matka 9 dzieci. I to byłby gest polityczny, który zadowoliłby i zjednoczył wszystkich. Lud i szlachta zbratani, monarchia i Bóg, do tego sztuka i umiejętności, czegóż więcej chcieć. Pod stołem zaś wszystkie buldogi mogłyby się gryźć i szarpać, ale dla dobra sprawy. Byłby jakiś zwornik i jakaś jakość. No, ale wyszło jak wyszło. Mieliśmy tak zwaną demokrację. 

Ja oczywiście troszkę żartuję, bo wiem, że nikt z tak zwanych poważnych polityków nie ustąpiłby ze swojej pozycji ani na krok, walka bowiem w Polsce, walka o władzę, była straszliwa, a przy tym kabaretowa. Przez tę walkę pogrążono całkowicie wszystkie szanse na sukces, podkreślam – na sukces nie na żaden rozwój czy coś podobnego. Jedne kretyńskie koncepcje wypierały inne, jeszcze gorsze i tak w koło Macieju. No, a w tym czasie, mimo wojen, mimo wielkich deklaracji, mimo gróźb i wzniosłych haseł produkowano i sprzedawano, produkowano i sprzedawano…..

Ludzie się bogacili, lepiej im się wiodło i nie myśleli o tym, by z małego i biednego kraju, który sam się pozbawił mocy, tworzyć mocarstwową potęgę. Jak to zresztą zrobić? Z kim konkurować? Z Brytyjczykami? Toż Niemcy z nimi konkurowali, a Brytyjczycy potrafili wygrać wojnę z niewielkimi stratami i jeszcze przez dwa lata opylić tym swoim wrogom całą bawełnę co leżała w magazynach. To się nazywa polityka.

Na koniec jeszcze uwaga jedna. Dziś nawet nie ma co marzyć, że pojawi się na horyzoncie ktoś tak fantastyczny jak Włodzimierz Tetmajer. 

Dziś już tylko Peszek Maria i Patryk Vega….no i koszulki patriotyczne z grubej bawełny.



 http://coryllus.pl/?p=3225



Siedzę nad tymi przemądrymi księgami, nad tymi wspomnieniami z lat dawnych, patrzę z wygodnej, odległej perspektywy na te wszystkie decyzje, zwane kluczowymi, które do dziś podnoszą nam ciśnienie i myślę sobie, że….No właśnie, myślę, że w roku 1918 był tylko jeden człowiek, który od razu i bezapelacyjnie nadawał się na króla Polski. Człowiekiem tym był Włodzimierz Tetmajer.
Skąd mi taka myśl się wzięła. Ot, pewien malarz opisał go w sposób tak wdzięczny, tak ciepły i jednocześnie poważny, że od razu pomyślałem, iż mąż Ani Mikołajczyk powinien tym królem zostać. No, ale sprawy potoczyły się inaczej. On sam zaś pewnie o tym nie myślał nawet. Miał 9 dzieci, ożenił się z chłopką, ale do końca życia zachowywał pańskie maniery. Lud go kochał i szanował, w przeciwieństwie do Rydla, który był kabotynem i głupkiem. Włodzimierz Tetmajer zgłosił nawet raz wniosek w parlamencie wiedeńskim, żeby po prostu reaktywowano Królestwo Polskie. Ponoć Witos go podpuścił. Wniosek rzecz jasna nie przeszedł. Tetmajer był także wybitnym artystą, pozostawił po sobie wiele, dorobek wcale pokaźny, nad którym nie trzeba się zastanawiać czy jest wartościowy czy nie. No, ale okoliczności mu nie sprzyjały. Ruch chłopski, w który Tetmajer się zaangażował składał się z łapczywych gangsterów, którzy z Polski i niepodległości rozumieli tyle, że trzeba podzielić ziemię dziedzica. Dla gangsterów Piłsudskiego taki Tetmajer to był jakiś tam pacykarz, który coś w kościołach przemalowywał, ale bomby żadnej w życiu na nikogo nie rzucił. Nie ma więc o czym gadać. Dla endeków, o których pewien poważny autor nie wyraża się inaczej jak tylko „ojcowie ojczyzny”, za każdym razem pisane w cudzysłowie, był za bardzo prowincjonalny i za mało obyty w świecie. Nie to co pan Roman, wchodzący swobodnie na wszystkie salony i referujący dyplomatom zachodnim swoje poglądy najczystszym cockneyem Dla tych wszystkich ludzi Włodzimierz Tetmajer był nikim. To jest moim zdaniem straszne, bo trudno było w tamtym czasie znaleźć człowieka, który lepiej i wyraźniej uosabiałby wszystkie marzenia i projekty polityczne tak socjalistów, jak i całej reszty, czyli tych przefarbowanych socjalistów endeków i ziemian, aha, i ludowców jeszcze. No, może gdyby się zastanowić Tetmajer nie wpisywał się w żaden sposób w wyobraźnię kresowego ziemiaństwa, ale ja sądzę, a mam już za sobą tej lektury całkiem sporo, że po odpowiednim naświetleniu sprawy oni akurat mogliby go poprzeć najsilniej. W końcu jeden z nich wygłosił na uroczystościach grunwaldzkich w roku 1910 tak fantastyczne przemówienie na cześć ludu Krakowa i okolic, że obecnemu i siedzącemu przy tym samym stoliku panu Romanowi, jego słynny uśmiech wykrzywił się w drugą stronę.
Włodzimierz Tetmajer zmarł niestety przedwcześnie, w wieku ledwie 62 lat, jego koledzy ludowcy tak mu uprzyjemnili życie i działalność na rzecz Polski, że serce biedakowi pękło. Króla w Polsce nie było, za to był wódz naczelny i „ojcowie ojczyzny” pisani za każdym razem w cudzysłowie. O tym jak straszliwą pomyłką była wiara w to, że Polska może utrzymać się w granicach innych niż te z roku 1772 niech zaświadczy taki oto fakt, o którym jakoś udaje nam się zapomnieć. Po pozbyciu się, z radością – podkreślmy – z radością, ziem wschodnich, które dla Polski się nie nadawały, bo socjaliści twierdzili, że tam mało Polaków mieszka, a większość to szczera Ruś i Żydzi, Polska zabrała się za formułowanie programu mocarstwowego i kolonialnego. To jest bardzo jaskrawy przykład obłędu politycznego i totalnego niezrozumienia czym jest polityka. A czym jest? Ot choćby taki przykład. Wojna wybuchła w roku 1914 i nawet ludzie tak przenikliwi jak kresowi pamiętnikarze posłujący do Dumy uważali, że winę za jej wybuch ponoszą Niemcy. Tak można by sądzić, bo tuż przed wybuchem wojny, w jednej z amerykańskich gazet wychodzących w Paryżu pokazała się informacja, że z NY do Kilonii wypłynął statek wiozący na pokładzie 14 milionów dolarów w złocie. Był to statek niemiecki. To znaczy, że Niemcy już wcześniej szykowały się do wojny. No tak, ale wywóz 14 milionów dolarów w złocie z USA na niemieckim statku nie mógł się odbyć bez zgody rządu USA. Pomijam możliwość spreparowania tej informacji przez redakcję, załóżmy, że jest ona autentyczna. To dość jasno wskazuje na sprężyny poruszające mechanizmem wojny. Inna wiadomość, równie ważna. Ludzie wyjeżdżający z Rosji w roku 1914 pociągiem przez Szwecję widzieli wszędzie na stacjach jak linia z Helsingforstu do Christianii długa olbrzymie ilości bel tkanin bawełnianych przygotowane do wysyłki do Niemiec. Skąd w Szwecji tyle bawełny? Z Wielkiej Brytanii, która co prawda nałożyła na Niemcy blokadę, nie pozwalając by ktokolwiek cokolwiek Boszom sprzedał, ale do końca roku 1916 sama sprzedawała im ogromne ilości bawełny zarabiając na tym krocie i chroniąc swój własny rynek tekstyliów. Ja w tej chwili nie pamiętam co się stało w roku 1916, ale obstawiam, że zaprzestanie tego handlu mogło mieć związek z przystąpieniem USA do wojny, albo choć z decyzją o takim przystąpieniu, jeszcze bez wysłania wojska na kontynent. To jest właśnie polityka. I na kanwie tych moich weekendowych intelektualnych przeżyć ułożyła mi się ta koncepcja z królem. Gdyby w Polsce byli prawdziwi politycy w roku 1918, to nie mielibyśmy naczelnego wodza, ani „ojców ojczyzny”, ale króla, którym zostałby Włodzimierz Tetmajer. Królową zaś byłaby jego żona Ania Mikołajczykówna, osoba godna i zasadnicza, matka 9 dzieci. I to byłby gest polityczny, który zadowoliłby i zjednoczył wszystkich. Lud i szlachta zbratani, monarchia i Bóg, do tego sztuka i umiejętności, czegóż więcej chcieć. Pod stołem zaś wszystkie buldogi mogłyby się gryźć i szarpać, ale dla dobra sprawy. Byłby jakiś zwornik i jakaś jakość. No, ale wyszło jak wyszło. Mieliśmy tak zwaną demokrację. Ja oczywiście troszkę żartuję, bo wiem, że nikt z tak zwanych poważnych polityków nie ustąpiłby ze swojej pozycji ani na krok, walka bowiem w Polsce, walka o władzę, była straszliwa, a przy tym kabaretowa. Przez tę walkę pogrążono całkowicie wszystkie szanse na sukces, podkreślam – na sukces nie na żaden rozwój czy coś podobnego. Jedne kretyńskie koncepcje wypierały inne, jeszcze gorsze i tak w koło Macieju. No, a w tym czasie, mimo wojen, mimo wielkich deklaracji, mimo gróźb i wzniosłych haseł produkowano i sprzedawano, produkowano i sprzedawano…..Ludzie się bogacili, lepiej im się wiodło i nie myśleli o tym, by z małego i biednego kraju, który sam się pozbawił mocy, tworzyć mocarstwową potęgę. Jak to zresztą zrobić? Z kim konkurować? Z Brytyjczykami? Toż Niemcy z nimi konkurowali, a Brytyjczycy potrafili wygrać wojnę z niewielkimi stratami i jeszcze przez dwa lata opylić tym swoim wrogom całą bawełnę co leżała w magazynach. To się nazywa polityka.
Na koniec jeszcze uwaga jedna. Dziś nawet nie ma co marzyć, że pojawi się na horyzoncie ktoś tak fantastyczny jak Włodzimierz Tetmajer. Dziś już tylko Peszek Maria i Patryk Vega….no i koszulki patriotyczne z grubej bawełny.
- See more at: http://coryllus.pl/?p=3225#sthash.FiToh9co.dpuf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz