Wiele osób komentujących koncepcję Międzymorza uważa to za mrzonkę
sprzed wieku, podczas kiedy dziś może ona być bardziej realna niż
w okresie II RP — ze
względu na zainteresowanie dwóch kluczowych mocarstw: USA i Chin.
Choć Amerykanie i Chińczycy od kilku lat podnoszą konieczność budowy
silnego bloku
państw Europy Środkowej z różnych przyczyn, jednak faktem jest, że
na obu kluczowych geopolitycznie kierunkach dostrzega się potrzebę
wzmocnienia Europy
Środkowej. Przed wojną Międzymorze wspierała jedynie Francja, która
nie była wówczas najważniejszym graczem na arenie międzynarodowej.
Kocioł środkowoeuropejski
Jeśli zaś idzie o wewnętrzne podziały i różnice w samej Europie
Środkowej, to dziś są one znacznie mniejsze niż przed wojną. Wprawdzie
między Polakami i
Ukraińcami nie było wówczas Wołynia czy Akcji Wisła, lecz antypolski
nacjonalizm na Ukrainie był wówczas żywszy aniżeli dziś. Poza tym na
Litwie świeża i bolesna
była sprawa aneksji Litwy Środkowej, z Czechami mocno nas dzielił
konflikt o Śląsk Cieszyński. Traktat z Trianon z 1922 odebrał Węgrom 2/3
terytorium i dostęp do morza, skłócając je ze wszystkimi sąsiadami
dookoła. W ramach Grupy Wyszehradzkiej, która jest historycznym
integratorem i liderem
Europy Środkowej, każdy był skłócony z każdym dookoła, co projekt
Intermarium czyniło polityczną fikcją, w najlepszym zaś razie
futurologią.
Dziś sytuacja w Europie Środkowej jest zgoła inna. Grupa
Wyszehradzka jest coraz solidniej zintegrowana i mówi jednym głosem
w coraz większej liczbie spraw
strategicznych (m.in. w sprawie imigrantów, Nord Stream). Dziś z obu
stolic Grupy zabrzmiały mocne głosy na rzecz Polski: czeski prezydent
Zeman
powiedział: „Polski rząd nie powinien podlegać moralizatorstwu UE,
która powinna wreszcie skupić na swoim podstawowym zadaniu, czyli na
ochronie
zewnętrznych granic Unii", z kolei węgierski premier Orban w czasie
święta narodowego Węgier powiedział: „Tak jak podczas naszej
tysiącletniej wspólnej
historii również teraz stoimy przy waszym boku w walce, którą
toczycie o wolność i niezależność waszej ojczyzny. Wraz z wami mówimy
Brukseli: więcej
szacunku dla Polaków!"
Również od wschodu sytuacja jest lepsza niż za Piłsudskiego. Według
badań socjologicznych wśród zagranicznych sympatii Ukraińców,
Polska
uplasowała się na pierwszym miejscu. Nawet jeśli uznamy, że badanie realizowane było na zachodzie Ukrainy, to i w Donbasie mamy propolskie gesty,
jak choćby
upamiętnienie
ofiar rzezi wołyńskiej.
Na Litwie mamy problem z dużą mniejszością polską, która nie ma
pełnej swobody narodowej. Nie powinniśmy
jednak na to patrzeć jako wyraz generalnej niechęci do Polski, lecz
przez pryzmat samoobrony kulturowej małego narodu. Dokładnie tak tę
sprawę przedstawia prezydent Litwy, Dalia
Grybauskaite, która
podkreśla,
że: „Litwa jest małym krajem i musi bronić swego języka i kultury". Z drugiej jednak strony
zauważa, że:
„Stosunki polsko-litewskie są owiane
mitami, usiłuje się im nadać negatywny wydźwięk, ale
w rzeczywistości nasza współpraca jest bardzo owocna". To niezwykle
ważna uwaga, gdyż zdaje się ona
wskazywać, że Litwa rozumie, że jest sztucznie skłócana z Polską.
Widać to także w Polsce: choć Polacy na Litwie nie mają swobody ekspresji narodowej, to przecież analogicznie jest w Niemczech, gdzie mimo umowy o przyjaźni uparcie podtrzymuje się do dziś moc dekretu Goeringa z 1940, który odebrał Polakom status mniejszości narodowej — a mimo tego problemu niemieckiego się niemal nie podnosi, natomiast problemem litewskim jesteśmy przez media od lat bombardowani. Czyżby efekt zdominowania polskich mediów przez kapitał niemiecki?
Widać to także w Polsce: choć Polacy na Litwie nie mają swobody ekspresji narodowej, to przecież analogicznie jest w Niemczech, gdzie mimo umowy o przyjaźni uparcie podtrzymuje się do dziś moc dekretu Goeringa z 1940, który odebrał Polakom status mniejszości narodowej — a mimo tego problemu niemieckiego się niemal nie podnosi, natomiast problemem litewskim jesteśmy przez media od lat bombardowani. Czyżby efekt zdominowania polskich mediów przez kapitał niemiecki?
Polacy w Niemczech traktowani są rażąco niesymetrycznie.
Mniejszość niemiecka w
Polsce otrzymuje corocznie z budżetu państwa 90 mln zł oraz cieszy
się licznymi przywilejami, m.in. ma zagwarantowaną reprezentację
w Sejmie bez żadnego
progu wyborczego. Mniejszość polska w Niemczech, która liczy obecnie
ok. 2 mln osób, z których wielu mieszka tam od pokoleń, nie ma nawet
statusu
mniejszości narodowej. Dostają od państwa niemieckiego jedynie 1,2
mln zł rocznie (1% tego, co płaci biedne państwo polskie na Niemców
w Polsce). Władze
niemieckie utrudniają starania Polaków o możliwość nauczania języka
polskiego jako ojczystego w niemieckich szkołach. Wydatki na jedno
dziecko polskie w
Niemczech wynoszą 4 euro podczas gdy w Polsce wydatki na jedno
dziecko niemieckie to
aż
350 euro!
Litwa to mały naród, w którym 200-300 tys. Polaków stanowi aż 6,5%
mieszkańców. W porównaniu do Niemiec, Litwa ma znacznie więcej powodów
(nie tylko
demograficznych, ale i historycznych), by obawiać się nazbyt
swobodnego rozwoju mniejszości polskiej, która zwłaszcza, gdyby zaczęła
być finansowana przez
znacznie silniejsze państwo polskie, mogłaby ekspandować znacznie
dynamiczniej niż ludność litewska. Niemcy nie mają odwagi przyznania
Polakom
swobody narodowej, choć Polacy stanowią tam jedynie 2,5% a ich
państwo jest znacznie bogatsze niż Polska. Dlaczego krajowe media milczą
o tym, że postępowanie Niemiec wobec mniejszości polskiej, jest
bardziej skandaliczne i kuriozalne niż postępowanie Litwy wobec
tamtejszych Polaków?
Być może jednak nie powinniśmy odbierać tego w kategoriach afrontu,
lecz właśnie jako obawy przed siłą kulturową mniejszości polskiej,
której obawia się
nie tylko mała Litwa, ale i wielkie Niemcy. [raczej chodzi o upokarzanie Polaków i okazywanie swojej dominacji poprzez odmawianiem nam symetryczności w relacjach między państwami]
Nawet na Białorusi sytuacja jest lepsza. W Niemczech, przy 2 mln
Polaków, liczba dzieci uczących się w szkołach społecznych języka
polskiego wynosiła 4
tys. w 2011 (w roku szkolnym 2006/2007 — 6 tys.). Na Białorusi, gdzie liczba Polaków szacowana
jest od 300 tys. do 1,2 mln, polskiego uczy się 12 tys. dzieci.
Na tej demonizowanej Litwie w 2014 Polak został ministrem
energetyki. Litewsko-polsko-ukaińska brygada wojskowa, która ma
stacjonować w Lublinie, też jest
raczej dowodem na możliwości rozwoju współpracy między naszymi
narodami.
Generalnie uznać należy, że podziały w Europie Środkowej, mimo że
istnieją, są jednak bez porównania mniejsze niż w okresie, kiedy swoją
koncepcję
Intermarium wysuwał Piłsudski.
Amerykańska koncepcja militarnego Intermarium
Jeszcze ważniejsze jest wsparcie ze strony USA i Chin. W zasadzie być może to właśnie dzięki nim powróciła ta koncepcja.
Najpierw zaproponowali to Amerykanie. W 2009 ukazała się książka
„Następne 100 lat" Georga Friedmana, dyrektora agencji Stratfor,
określanej "cieniem CIA".
Autor zaproponował utworzenie przez Polskę sojuszu
środkowoeuropejskiego bardzo silnie związanego ze Stanami Zjednoczonymi.
Narzekał jednocześnie, że USA
zależą od Polski bardziej niż dostrzegają to sami Amerykanie.
Ów sojusz miałby być przedmurzem NATO przed rosyjskim zagrożeniem,
a w zasadzie rosyjsko-niemieckim. W związku z przeniesieniem aktywności
amerykańskiej na
Pacyfik i konflikt z Chinami, wzmocniony blok środkowoeuropejski
stanowiłby tamę dla ekspansji rosyjskiej oraz dla sojuszu
rosyjsko-niemieckiego. Wyrazem
tego projektu była decyzja, która zapadła 12 maja 2011 na spotkaniu
V4 o utworzeniu Wyszechradzkiej Grupy Bojowej pod dowództwem polskim, do
której poza
członkami V4 weszliby także Ukraińcy. Polska formuje zatem
regionalne grupy bojowe, obejmujące Litwę, Ukrainę, Słowację, Czechy
i Węgry.
4 czerwca 2014 Obama zapowiedział w czasie szczytu NATO w Warszawie
wzmocnienie środkowoeuropejskiego sojuszu ze Stanami, lecz jak dotąd
niewiele za tym
poszło. Za kilka miesięcy odbędzie się w Warszawie kolejny szczyt
NATO, który będzie ostatecznym sprawdzianem dla koncepcji Międzymorza
formowanego jako
sojusz wojskowy pod patronatem USA. Coraz więcej wskazuje na to, że
będzie to weryfikacja negatywna. Być może zresztą ze strony USA cała ta
koncepcja była
jedynie grą na szachowanie Rosji, by ją finalnie kupić
w amerykańskim konflikcie z Chinami. Wydaje się bowiem, że Rosja jest
niezwykle istotna dla
powodzenia amerykańskiej batalii przeciwko Chinom. Być może zatem
USA naciskało na Rosję poprzez wschodnią Europę i jednocześnie od strony
Turcji.
Chińska koncepcja gospodarczego Międzymorza
W tekście Polska, Rosja i wiatr historii
przedstawiłem taki scenariusz w którym po zawarciu antychińskiego
sojuszu
USA z Rosją, Polska automatycznie staje się sojusznikiem Rosji, jako
wasal (czy mówiąc inaczej: junior partner) USA. Teoretycznie, nawet
w ramach sojuszu z
Rosją, USA nadal mają interes w istnieniu strefy buforowej między
Rosją a Niemcami. W praktyce jednak może to przybrać postać podziału
stref wpływów: USA
wzmacniają poprzez TTIP kontrolę nad Unią Europejską, zaś Rosja
wzmacnia kontrolę nad Ukrainą i Białorusią, przez zostawienie jej wolnej
ręki na tym
obszarze. Taki układ i dla Rosji i dla USA może być zadowalający.
W takim układzie Polska nie tylko musi zrezygnować z koncepcji
wzmocnienia siły Europy
Środkowej w ramach Unii, ale i zostałaby jeszcze bardziej
speryferyzowana. Nie tylko oznaczałoby to scementowanie wpływów
gospodarczych Niemiec, ale i
wzmocnienie wpływów amerykańskich korporacji.
Obecne napięcia na linii Polska-USA wydają się potwierdzać taki
właśnie scenariusz. Jedynie naiwni mogą snuć bajki o tym, że aktualne
połajanki ze strony
amerykańskiej mają cokolwiek wspólnego z troską o braterską
demokrację w Polsce. USA popiera najkrwawszych dyktatorów na całym
świecie, jeśli tylko są im
użyteczni. Aktualnie ma miejsce podobny konflikt konstytucyjny
w Wenezueli i USA wspierają tam stronę łamiącą konstytucję, gdyż jest
ona korzystniejsza dla
USA. Obecny rząd deklarował dość wyraźnie swą użyteczność dla USA,
np. poprzez otwarte poparcie kontrowersyjnej w całej Unii umowy TTIP.
A mimo tego jest
obecnie strofowany. Może to być jasny prognostyk, że USA nie ma już
potrzeby dalszego szachowania Rosji. A Rosja właśnie wycofuje swe wojska
z Syrii, oznajmiając, że zadania zostały wykonane. Wybór na prezydenta
USA błogosławionego przez popów Trumpa może
przypieczętować ten wielki zwrot.
I w tej sytuacji może się zaktualizować drugi wielki promotor
Międzymorza: Chiny, które w przeciwieństwie do USA od kilku lat
wspierają ten kierunek na
poziomie instytucjonalnym i państwowym. W ujęciu chińskim koncepcja
ta nosi nazwę 16+1 i obejmuje 16 krajów Europy Środkowej.
W przeciwieństwie do koncepcji amerykańskiej, która projektowała
Międzymorze jako sojusz militarny, Chiny projektują Międzymorze jako
sojusz gospodarczy.
Równolegle Chiny wspierają wschodnie Międzymorze jako sojusz kresów
Rosji — Ukrainy i Białorusi. Jest tutaj bardzo mocny interes chiński:
Chiny mają
interes wzmocnienia Europy Środkowej jako swego sojusznika, który
byłby chińskim oknem do Unii oraz logistycznym centrum Nowego Jedwabnego
Szlaku na
Europę. Chiny mają też interes zbudowania pod swoim patronatem
małego Międzymorza Ukrainy i Białorusi, gdyż ułatwiają one drożność
Jedwabnego Szlaku na
wypadek gdyby Rosja sprzymierzyła się ze Stanami.
Polska leży w samym środku geograficznej Europy, i dlatego jest idealnym celem dla głównego huba logistycznego Nowego Jedwabnego Szlaku na Europę. Stąd
nieprzypadkowo projekt 16+1 został zawiązany na pierwszym spotkaniu Europy Środkowej z Chinami w Warszawie w 2012 roku.
Nowy Jedwabny Szlak
Wprawdzie Chiny budują swój sojusz osobno dla Europy Środkowej
(16+1) i osobno dla Europy Wschodniej (Ukraina i Białoruś), lecz
charakter tego projektu
może doprowadzić do naturalnego zrośnięcia się Międzymorza Europy
Środkowej z Międzymorzem Europy Wschodniej — analogicznie jak swego
czasu zrosło się
Królestwo Polskie z Wielkim Księstwem Litewskim.
Oczywiście nie nastąpi to ani za rok ani za kilka lat, lecz bardziej
długofalowo. Chiny swoje strategie polityczne nie budują tak jak
demokracje liberalne
— na długość jednej kadencji, góra na kilkanaście lat, lecz na
dekady.
Czy polskie władze kierunek chiński taktują jako realny?
Prawdopodobnie tak, o czym świadczyło nadanie bardzo wysokiej rangi
czwartemu szczytowi CEE-Chiny,
który odbył się tym razem w Pekinie. Na taki kierunek polityki
polskiej może wskazywać także ostra reakcja polska na reprymendy ze
strony
amerykańskiej. Macierewicz użył argumentu historycznego, twierdząc,
że młoda demokracja amerykańska nie powinna uczyć Polski demokracji.
Chyba nikt
jeszcze w polskiej dyplomacji w ostatnim ćwierćwieczu nie zagrał tak
ostro wobec USA, nie licząc „robienia laski Amerykanom" Radosława
Sikorskiego, które
wszelako autor sformułował w okolicznościach mniej oficjalnych.
W późniejszej rozmowie na antenie TVP Info szef MON jeszcze
wzmocnił ten przekaz, twierdząc, że Ameryka tak naprawdę nigdy nie była obrońcą
demokracji, Rosja zaś może ewoluować w kierunku chrześcijańskim.
Tylko perspektywa sojuszu z Chinami mogłaby pozwolić na tego rodzaju
grę. Chiny to obecnie jedyne państwo, które ma potencjał, by wesprzeć
Polskę, gdyby
instytucje finansowe postanowiły wykoleić polską gospodarkę czy
w razie wycofywania się zachodnich inwestorów.
Kultura jako polski soft power
Z drugiej zaś strony Sebastian Pitoń wskazał, że dla Chin istotny
może być również potencjał kulturowy kraju:
„Chinom zależy na istnieniu Międzymorza, które by rozdzieliło Rosję i Niemcy. Chiny bowiem od ponad 2 tysięcy lat są najeżdżane z północnego wschodu, i chciałyby mieć tak skonstruowany system polityczny w Europie, żeby im nie powstał Rosyjsko-Niemiecki Gigant. I to jest prawdziwe paliwo tej koncepcji. Chiny patrzą na świat ze znacznie szerszej perspektywy historycznej. I z tej perspektywy Polska, Węgry, czy Czechy to jednak potęgi. Chiny zawsze za główny swój oręż uważały kulturę, jako ten czynnik, który prędzej czy później zwycięży, jeśli jest silny. Dlatego Polska, Czechy i Węgry to jednak giganci. I na ich sojuszu, który jest naturalny, można zbudować potęgę, która zapewniałaby harmonię w Europie."
„Chinom zależy na istnieniu Międzymorza, które by rozdzieliło Rosję i Niemcy. Chiny bowiem od ponad 2 tysięcy lat są najeżdżane z północnego wschodu, i chciałyby mieć tak skonstruowany system polityczny w Europie, żeby im nie powstał Rosyjsko-Niemiecki Gigant. I to jest prawdziwe paliwo tej koncepcji. Chiny patrzą na świat ze znacznie szerszej perspektywy historycznej. I z tej perspektywy Polska, Węgry, czy Czechy to jednak potęgi. Chiny zawsze za główny swój oręż uważały kulturę, jako ten czynnik, który prędzej czy później zwycięży, jeśli jest silny. Dlatego Polska, Czechy i Węgry to jednak giganci. I na ich sojuszu, który jest naturalny, można zbudować potęgę, która zapewniałaby harmonię w Europie."
Kultura ma dla Chin zupełnie fundamentalne znaczenie. Nie jest
przypadkiem, że prezydent Duda w Szanghaju, czyli „chińskim Wall
Street",
został powitany piosenką ludową
„Szła dzieweczka do laseczka" w wykonaniu chińskiej orkiestry
symfonicznej.
Chińczycy kochają Chopina (prawie co piąty finalista konkursu
chopinowskiego pochodził ostatnio z Chin), w Szanghaju postawili mu
pomnik, a jednak
polskiego prezydenta witają polską piosenką ludową, która pokazuje,
że zainteresowanie Chin Polską jest daleko nie powierzchowne.
Że interesują ich fundamenty naszej kultury, a nie jedynie jej najjaśniejsze gwiazdy. [ 1 ]
Że interesują ich fundamenty naszej kultury, a nie jedynie jej najjaśniejsze gwiazdy. [ 1 ]
Warto o tym pamiętać, że Polska nigdy nie była potęgą gospodarczą,
była natomiast w okresie pierwszej Rzeczypospolitej niekwestionowaną
potęgą kulturową,
której dziedzictwo i wpływ na myślicieli zachodnich do dziś nie
zostało gruntownie i całościowo opisane. [?] Kultura i nauka to dla Polski
powinny być wymiary
najbardziej strategiczne ze strategicznych.
Siła kultury polskiej w zasadzie nigdy nie została przerwana. Warto
tutaj podkreślić, że PRL był mizerny jedynie gospodarczo, lecz
kulturalnie bynajmniej!
Jak pisał Jakub Wojas:
„Był to czas siermiężnego socjalizmu, ale też okres, kiedy aby poczytać
"Przekrój", który rzeczywiście był polskim „Paris Match",
intelektualiści ze wszystkich krajów tzw. demokracji ludowej specjalnie
uczyli się języka
polskiego. Polska była swego rodzaju oknem na świat, a jej kultura
stała naprawdę na wysokim poziomie. Z jednej strony byliśmy pasem
transmisyjnym dla
nowinek z Zachodu, z drugiej sami je adoptowaliśmy i przerabialiśmy
na swoją modłę, dodając unikalną formę."
Myliłby się ten, kto by sądził, że polska kultura tak wypadała
jedynie na tle kultury wschodniej. Wystarczy tylko wskazać znaczenie
polskiej szkoły
filmowej, która ukształtowała czołowego reżysera Hollywood, Martina
Scorsese, który w 2013 powiedział: „Nie umiem wytłumaczyć, jak wielki
wpływ miało Wasze
kino — panowie Wajda, Polański, Skolimowski, cała grupa tego czasu —
na moją twórczość filmową. I ma do dziś, bo gdy robię film zazwyczaj
łapię się na tym,
że pokazuję aktorom czy operatorom właśnie polskie filmy." Od 2014
w USA i Kanadzie realizuje projekt
Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema.
Warto podkreślić, że polska kultura dla bujnego rozwoju potrzebuje
przede wszystkim mocnego patronatu. W okresie totalnej wolności i
nędznego patronatu w okresie III RP rozwijała się słabo. Mocno
rozwijała się natomiast w okresie I RP, II RP i PRL.
Jak zauważył Wojas: „Po przełomie 1989 r. ekspansja polskiej kultury
zanikła. Były od tego drobne wyjątki jak filmy Kieślowskiego czy
niektóre Wajdy, ale
żeby znów emanować jako kulturalna potęga było to zdecydowanie za
mało. Nieoczekiwanie dzisiaj znów widoczne jest pewne ożywienie
zainteresowania polską
kulturą. Sukcesy np. filmowców, reżyserów teatralnych, muzyków
poważnych i jazzowych wypadają znakomicie nie tylko na tle naszego
regionu, ale już całej
Europy. Trafiają co prawda głównie do warstw wyższych i nie budują
zbiorowej wyobraźni, lecz jest już to potencjał, który przy odpowiednim
wsparciu może
przynieść ciekawe rezultaty. Obecna Polska podobnie jak ta
przedwojenna ma potencjał, aby zbudować swoją atrakcyjność. Uskutecznić
swój soft power. Być po
prostu sexy. A w tym pieniądze wcale nie są najważniejsze."
Niezwykle charakterystyczne jest, że Friedman, który forsował
odrodzenie Intermarium pod amerykańskim patronatem, w swoich analizach
geopolitycznych
wskazywał na fundamentalne znaczenie kultury dla zrozumienia Polski.
W tekście Geopolitical Journey Through
Poland, A History of Tragedy and Greatness pisał: „By zrozumieć Polskę, trzeba zrozumieć Fryderyka Chopina", po czym Chopin staje się kluczem
interpretacyjnym dla analizy geopolitycznej Polski.
Amerykanie nie mogą jednak odpowiednio docenić znaczenia klucza
kulturowego, gdyż ich kultura jest bardzo młoda. Zupełnie inaczej
aspekty kulturowe
postrzegają Chiny, dla których spójność kulturowa stała się głównym
kluczem niezwykłej trwałości.
Dziś zachodni komentatorzy snują opowieści o „zadyszce chińskiego
smoka" czy o tym, jakoby Chinom groził kryzys. W moim przekonaniu opinie
takie wynikają
z głębokiego niezrozumienia Chin przez Zachód. Ów kryzys „grozi"
Chinom w ten sposób, że jest on znacznie bardziej niebezpieczny dla
zachodnich gospodarek
aniżeli dla samych Chin.
Na Chiny patrzeć trzeba nie przez pryzmat dekad czy tym bardziej lat, lecz wieków.
Uchodźcy germańscy i pierwszy upadek Zachodu
Chiny nie są wprawdzie najstarszym źródłem cywilizacyjnym, lecz
spośród obecnie istniejących są kulturą najbardziej długowieczną, co
oznacza, że mogą być
dziś kulturą o największej skumulowanej mądrości wielopokoleniowej.
Nie twierdzę, że jest to kultura najbardziej uniwersalna, lecz
w ujęciu długodystansowym — najbardziej/najskuteczniej ekspansywna.
Wiele przyczyn się na to złożyło, lecz kluczowy wydaje się jej
izolacjonistyczny charakter, połączony z pragmatyzmem. Porównajmy
sztandarowe budowle
wielkich starożytnych kultur: starożytny Egipt budował wielkie
piramidy, czyli wielkie groby, starożytna Grecja budowała głównie piękne
świątynie dla bóstw
i teatry, starożytny Rzym — wielkie drogi, Chiny — wielki mur.
Budownictwo Egiptu sławiło władcę, Grecji — de facto człowieka jako
takiego. W naszym kręgu
najbardziej pragmatyczny był Rzym, tyle że był to pragmatyzm dumnych
imperialistów, budujących autostrady dla swojej armii. Po tych
autostradach wjechały
masy uchodźców, które podmyły społeczeństwo i kulturę Rzymu, który
runął.
Należy podkreślić, że Germanie, którzy sukcesywnie zaczęli zalewać
Rzym nie byli agresorami, lecz uchodźcami, wypchniętymi ze swoich domów
przez
prawdziwych agresorów, czyli Hunów, ludzi stepu, żyjących wojną,
którzy musieli z kolei emigrować w konsekwencji zmian klimatycznych
i coraz większego
pustynnienia stepu.
Germanie trafiali do Cesarstwa analogicznie jak dzisiejsi uchodźcy.
Sukcesywnie przejmowali coraz więcej przestrzeni społecznej, głównie
w armii, aż w
końcu Rzym stracił swe kulturowe fundamenty społeczne i runął.
Chiny z kolei sąsiadowały ze stepem i miały nań lepszy wgląd. Step
stale napiera, na skutek zmian klimatycznych i trzeba się przed nim
grodzić — taka
filozofia zrodziła się już w głębokiej starożytności, kiedy
poszczególne królestwa chińskie grodziły się od ludów Xiongnu, którzy
uważani są za przodków
lub poprzedników Hunów, czyli świetnych konnych wojowników
stepowych. Początek wielkiego muru wiąże się jednak z panowaniem
pierwszego cesarza, Qin Shi
Huang (259 p.n.e. — 210 p.n.e.), który zjednoczył królestwa i zaczął
łączyć ich mury w jeden wielki. Wielki mur w mniejszym stopniu bronił
jednak przed
wielkimi inwazjami, bardziej przed niekontrolowanym napływem
uchodźców, wypychanych w kolejnych falach przez bardziej wojownicze ludy
ze swoich siedzib.
Wojownicy stepowi nie tęsknili do przejęcia rolniczych ziem chińskich, znacznie lepiej i łatwiej się bowiem żyło z kontroli handlu na jedwabnym szlaku, czyli z kontroli przepływu towarów, które produkowały ludy osiadłe wokół stepu. Step był sercem tej wymiany, coraz jednak mniej przyjaznym z uwagi na pożeranie go przez wielkie pustynie.
Wojownicy stepowi nie tęsknili do przejęcia rolniczych ziem chińskich, znacznie lepiej i łatwiej się bowiem żyło z kontroli handlu na jedwabnym szlaku, czyli z kontroli przepływu towarów, które produkowały ludy osiadłe wokół stepu. Step był sercem tej wymiany, coraz jednak mniej przyjaznym z uwagi na pożeranie go przez wielkie pustynie.
Wielki Mur ochraniający tzw. Chiny właściwe w okresie starożytnej dynastii Qin
Był to wielki łańcuch wzajemnie się wypychających uchodźców. Hunowie
wypchnęli Scytów i Słowian ze stepów czarnomorskich na zachód.
Rozbijając związek
plemienny wschodniego odłamu Gotów — Ostrogotów, Hunowie w 375 r.
wzbudzili wielką panikę wśród Germanów czarnomorskich. Część Wizygotów
zwróciła się do
cesarza Wschodu Walensa o azyl w granicach cesarstwa.
Cesarz zgodził się, w zamian żądając kontyngentu gockich wojowników dla armii cesarstwa. W 378 wybuchła rebelia Wizygotów, którzy pod Adrianopolem pokonali wojska cesarskie, zaskoczone ich liczbą.
Cesarz zgodził się, w zamian żądając kontyngentu gockich wojowników dla armii cesarstwa. W 378 wybuchła rebelia Wizygotów, którzy pod Adrianopolem pokonali wojska cesarskie, zaskoczone ich liczbą.
Odtąd granica na Dunaju była słabym ogniwem cesarstwa i stale
napływały nią kolejne fale germańskich uchodźców, pierzchających przed
Hunami. Zalewały one
Półwysep Bałkański, łupiąc go niemiłosiernie. Nie mając wyboru,
Teodozjusz Wielki zawarł z Wizygotami nowy układ (382), wedle którego
ponownie byli uznani
za sprzymierzeńców Rzymu, tym razem o zagwarantowanej autonomii, pod
warunkiem dostarczania sił zbrojnych cesarstwu. Daty 378 i 382 są
często uważane za
faktyczne cezury między starożytnością, a średniowieczem.
Zasięg Wielkiego Muru
Potęga Wielkiego Muru
W efekcie w VI w. Zachód zaczynał swą historię od początku, kiedy
zdominowały go już ludy niezwiązane z zachodnią kulturą. W tym samym VI
w., odgrodzone
Wielkim Murem Chiny wynalazły już pierwszy druk na papierze.
Kiedy po kilku wiekach ponownego rozwoju Europa odbudowała
cesarstwo, już pod germańskim przewodem, Chiny już były na tym etapie
rozwoju społecznego, w
który Europa weszła w XIX w. nazywając go kapitalizmem. Polecam
poczytać o ustroju ekonomicznym z
czasów panowania dynastii Song (960-1279) — był to nasz obecny kapitalizm.
Nie oznacza to jednak, że Chiny zachowały niemal tysiącletnią
przewagę cywilizacyjną nad Zachodem. Chiński kapitalizm spróchniał po
wieku — dokładnie tak
jak i nasz obecnie.
Wielkie prywatne monopole opanowały rynek i funkcjonowanie państwa. Pojawiła się wówczas niezwykle ważna postać ekonomisty Wang Anshi (1021-1086), który usiłował rozbić prywatne monopole, obłożyć je podatkami, domagał się nacjonalizacji handlu, przemysłu i rolnictwa, rozbicia krezusów, podniesienia poziomu życia zwykłych pracowników. Po przestudiowaniu jego reform, można stwierdzić, że chodziło tam o zastąpienie wysłużonego modelu kapitalistycznego — pewną formą socjalizmu.
Wielkie prywatne monopole opanowały rynek i funkcjonowanie państwa. Pojawiła się wówczas niezwykle ważna postać ekonomisty Wang Anshi (1021-1086), który usiłował rozbić prywatne monopole, obłożyć je podatkami, domagał się nacjonalizacji handlu, przemysłu i rolnictwa, rozbicia krezusów, podniesienia poziomu życia zwykłych pracowników. Po przestudiowaniu jego reform, można stwierdzić, że chodziło tam o zastąpienie wysłużonego modelu kapitalistycznego — pewną formą socjalizmu.
Niestety, został obalony, a dzieło jego reform cofnięte. W efekcie
chiński system po raz pierwszy w historii przegnił i został podbity
przez Mongołów. Był
to niezwykły fenomen historyczny, gdyż Mongołowie przez dekady żyli
na stepie na północy Chin, aż w XIII w. zaczęli podbój najbogatszego
państwa świata,
przechodząc jednocześnie przez calutką Azję aż po naszą Legnicę.
W latach 1271-1368 panowała w Chinach po raz pierwszy obca dynastia
mongolska — Yuan. Tyle że kultura chińska była już na tyle silna, że nie
została
złamana. Oznaczało to jedynie jej wyhamowanie. W sensie natomiast
generalnym była to ekspansja terytorialna chińskiej kultury. Kiedy
bowiem po wieku władzę
odzyskała dynastia narodowa — Ming, Chiny rozciągały się także na
północną część, gdzie wcześniej panowali Mongołowie.
Stąd też sądzę, że w okresie panowania dynastii Song chińska kultura
osiągnęła taką siłę, że jej podbijanie owocuje pochłanianiem kultur
słabszych.
Prawdziwa siła to siła kultury, a nie pieniądza, jak mniema Zachód.
Podobny scenariusz wydarzył się, kiedy Chiny zostały opanowane przez
kolejną obcą dynastię koczowników, tym razem północnego wschodu Chin,
którzy tworzyli
ostatnią dynastię cesarską — mandżurską dynastię Quing. Efekt? W XX
w. Mandżuria to już Chiny.
Od XIX w. Chiny są kolonizowane przez imperializmy kapitalistyczne
Zachodu, a następnie Rosję. Taki model kapitalizmu jaki dziś podbija
Chiny, został przez
nie przerobiony tysiąc lat temu. Jeśli więc Zachód nie zacznie
baczniej uczyć się chińskiej historii, zostanie zdominowany tak jak
każda mniej rozwinięta
kultura, która usiłowała podbić Chiny. Dla Chin — ekspansja poprzez
uleganie podbojom to naturalny mechanizm praktykowany od ośmiuset lat.
Mit wyższości Zachodu
Po upadku imperium rzymskiego, Zachód dopiero po Oświeceniu odkrył
strategię wojenną (von Clausevitz, po opublikowaniu w Europie antycznego
dzieła Sun
Tzu). Główna myśl Clausevitza: Wojna to przedłużenie polityki za
pomocą innych metod. Główna myśl Sun Tzu: Wojna to zło konieczne, główna
sztuka to dążenie
do unikania jej kiedy tylko to możliwe. Te różnice podejścia miały
oczywiście swe konsekwencje. Rozwój strategii obronnych sprowadzał się
do nieustannego
zwiększania siły masowej destrukcji — aż się okazało, że zbudowano
broń, którą można pokonać nie tyle przeciwnika, co zniszczyć świat.
Właśnie na tym zasadza się iluzja Zachodu co do własnej wyższości
nad Azjatami: podręczniki historyczne otwarcie forsują opinię, że Zachód
rozwijał się
znacznie szybciej niż Chiny. A to dlatego, że spektakularnie rozwija
technikę. Efekt tego może być bowiem taki, że ten jednotorowy rozwój
techniki, któremu
towarzyszy prymitywny poziom nauk społecznych i humanistycznych —
doprowadzi do tego, że kultura zachodnia runie tak jak rzymska.
Kultura chińska w istocie nie pędziła w rozwoju technik, skupiała się natomiast na budowie siły kulturowej, by mozolnie budowany system nie runął z przyczyn naturalnych czy przez procesy migracyjne. Osiągnęli taki potencjał kulturowy, w którym porażka militarna czy gospodarcza, nie przesądza o niczym. W ostatnim tysiącleciu Chiny były kilkakrotnie podbijane przez inne kultury, które roztapiały się w kulturze chińskiej lub były z niej wypluwane jako ciało obce. Europejskiej kultury nie chcą dziś przyjmować nawet słabsi.
Kultura chińska w istocie nie pędziła w rozwoju technik, skupiała się natomiast na budowie siły kulturowej, by mozolnie budowany system nie runął z przyczyn naturalnych czy przez procesy migracyjne. Osiągnęli taki potencjał kulturowy, w którym porażka militarna czy gospodarcza, nie przesądza o niczym. W ostatnim tysiącleciu Chiny były kilkakrotnie podbijane przez inne kultury, które roztapiały się w kulturze chińskiej lub były z niej wypluwane jako ciało obce. Europejskiej kultury nie chcą dziś przyjmować nawet słabsi.
Nie twierdzę, że kultura azjatycka jest wyższa. Chodzi mi o to, że
ścieżki rozwojowe Azji i Europy biegły zupełnie inaczej. Przy czym na
poziomie wiedzy
praktycznej Europa wielokrotnie była o całe wieki do tyłu, np.
szczepionka na Ospę — Chiny XI w., Europa XVIII.
Siła Europy to technika i koncepcje teoretyczne. Azja niewiele
traciła zostawiając z boku rozwój technologiczny. Prawa fizyki są
wszędzie takie same, więc jak zachód wymyśli coś sensownego to zawsze
można
to skopiować. Natomiast ustrój to rzecz unikalna, niezwykle złożona
i tylko prymitywne kulturowo koncepcje zakładają, że można sobie
skopiować ustrój z
jednego kraju do innego i będzie działał tak samo. Ustrój musi być
zaprojektowany pod kątem geografii i warunków przyrodniczych danego
kraju, w oparciu o
aktualną materię społeczną, po czym powinien być stale aktualizowany
do naturalnych zmian. Kopiowanie ustrojów z jednego kraju do drugiego
to wyjątkowo
groźny wirus Zachodu.
Eksperymenty ustrojowe Chin to poszukiwanie optymalnego przystosowania — w sposób kompleksowy, budowanie ustroju to nie tylko formułowanie paragrafów, ale i tworzenie systemu wierzeń oraz kształtu kultury.
Eksperymenty ustrojowe Chin to poszukiwanie optymalnego przystosowania — w sposób kompleksowy, budowanie ustroju to nie tylko formułowanie paragrafów, ale i tworzenie systemu wierzeń oraz kształtu kultury.
Kultura, natura, konserwatyzm i postęp
Żaden inny kraj nie rozumie lepiej niż Chiny związku ustroju
z przyrodą. Potężna część kraju zasilana jest z rzek spływających wprost
z dachu świata, czyli
z Tybetu, co czyni system hydrologiczny Chin najbardziej
niestabilnym na świecie. Żółta Rzeka, która jest kolebką kultury
chińskiej, 26 razy w dziejach
zmieniała swój bieg, a jej ujście od VI do XIX w. przesunęło się
o 900 km.
Wyzwaniem Chińczyków jest tworzenie państwa, które sprosta
przyrodzie. Samobójstwem byłoby tworzyć w takich warunkach naturalnych
państwo wolności i swobód
obywatelskich. Chiny to projekt, który musi się uporać z kaprysami
przyrody. Tylko wspólnym wysiłkiem można tego dokonać. Żadne inne
państwo nie realizuje
tak ambitnych projektów ingerencji w przyrodnicze status quo.
Służy temu konfucjanizm, który jest ideologią propaństwową, taoizm,
który opowiada o związku z naturą. Buddyzm natomiast — jak się wydaje —
wykorzystywany
był w Chinach głównie do operacji specjalnych. Kiedy Tybet
postanowił podporządkować sobie Chiny, zaprowadzenie tam buddyzmu
w kilku odłamach doprowadziło
do jego paraliżu z którego nie podźwignął się do dziś. Podobny efekt
dało zaprowadzenie buddyzmu w Mongolii. Buddyjskie związki
wykorzystywano, by
przeprowadzać rebelie przeciwko obcym wpływom. Powstało buddyjskie
Stowarzyszenie Białego Lotosu, które pod pretekstem fanatyzmu
religijnego wywoływało
rebelie i powstania przeciwko obcym dynastiom — antymongolskie
powstanie Czerwonych Turbanów z 1351 czy antymandżurskie powstanie Wang
Luna,
antymandżurskie Powstanie Ośmiu Trygramów z 1813 czy wreszcie
powstanie bokserów przeciwko cudzoziemcom — za każdym razem stał za tym
ureligijniony
buddyzm.
Porównajmy to do polityki europejskiej. W XVIII w. odrzucono
tradycyjne religie, więc pojawiły się metafizyki alternatywne. Jedną
z nich jest ekologizm, czyli wiara w Zbawianie Planety za pomocą
radykalnych zakazów, typu zakaz węgla, zakaz ingerowania w jakikolwiek
wodorost w naszych rzekach itp.
Europejczycy wymyślili sobie mit Gai, dobrej Matuszki Ziemi — na
starym kontynencie łatwo o takie wierzenia, na młodej i niespokojnej
ziemi wygląda to
inaczej.
Nota bene, geoinżynieria czy ingerowanie w zjawiska przyrodnicze
jest kwestią przyszłości. Jeśli natomiast Chiny z racji swojej geografii
wyprzedzą innych
w tej dziedzinie, to mogą znów uzyskać wielką przewagę. Europa po
dwóch tysiącach lat poznała Sun Tzu, odkrywając, że chińska sztuka wojny
daje się
uniwersalnie stosować np. w biznesie. Obecnie gdyby Chiny chciały
rozwinąć antyczną strategię, mogłyby pójść w takie techniki, które
symulują procesy
naturalne. Europa łatwo uwierzy, że Gaja cierpi i wywołuje anomalie.
Porównanie Chin i Zachodu w ujęciu stosunku do kultury i natury
pokazuje ciekawe zjawiska cywilizacyjne. W okresie panowania
chrześcijaństwa w Europie była
ona konserwatywna kulturowo i postępowa wobec natury, w myśl
biblijnej nauki, by „czynić sobie ziemię poddaną". W XVIII w.
zakwestionowano w Europie
chrześcijaństwo, co doprowadziło do przebiegunowania: Europa stała
się coraz bardziej konserwatywna wobec natury (od idealizacji Russeau do
ekologizmu XX
w.) i postępowa kulturowo. Na wyłonienie się tego postępu
kulturowego Polska miała swój nieoceniony wpływ. Odkąd Zachód stał się
postępowy kulturowo, odtąd
Polska stała się kulturowo konserwatywna. Takie europejskie
jing-jang. Polska najpierw była siłą napędu kulturowego, następnie siła
hamowania i kulturowej
stabilizacji.
W Chinach tendencje układają się bardziej stabilnie: od wieków Chiny
są krajem konserwatywnym kulturowo i niezwykle progresywnym wobec
natury. Nawet tzw.
rewolucja kulturalna Mao, była bardziej operacją demograficzną
aniżeli kulturową. Chińczycy jak byli konfucjanistami za cesarstwa, tak
są konfucjanistami i
dziś. Jak zauważył Sebastian Pitoń, nawet sam Mao okazywał respekt wobec konfucjanizmu.
Od czasów Oświecenia Zachód jest coraz bardziej konserwatywny wobec
natury, Chiny zaś są coraz bardziej progresywne. Zachód usiłuje obecnie
powstrzymać
globalne ocieplenie za pomocą polityki klimatycznej, Chiny zaś na
naszych oczach zmieniają parametry Ziemi.
O ile Kopernik udowodnił teoretycznie, że ziemia się porusza, o tyle
Chiny praktycznie zwolniły jej obrót! Taki bowiem efekt dało zbudowanie
Zapory Trzech Przełomów,
czyli wielkiej tamy na rzece Jangcy, która została zbudowana w latach
1993-2006 a napełniona wodą w 2010. Dzięki Zaporze powstała
największa na świecie hydroelektrownia o mocy 22 GW. NASA potwierdziła:
Chińczycy spowolnili obrót Ziemi!,
Chińczycy przechylili planetę!
Zapora Trzech Przełomów
spowodowała, że przechyliła się oś Ziemi przesuwając biegun
geograficzny o 2 cm, w konsekwencji doba wydłużyła się o 0,06
mikrosekundy.
Efekt ten został osiągnięty dzięki przemieszczeniu 40 mld ton wody o 100 m nad poziom morza. Czy faktycznie oznacza to, że Chińczycy wydłużyli nam dobę? Otóż nie. W 2011 przesunęły się dwie płyty tektoniczne pod dnem Pacyfiku, które cofnęły oś ziemi o 10 cm, skracając dobę o 1,6 mikrosekundy! Na powierzchni objawiło się to przesunięciem japońskiej wyspy Honsiu o 2,4 m oraz rozwaleniem przez potężne tsunami japońskiej elektrowni w Fukushimie.
Efekt ten został osiągnięty dzięki przemieszczeniu 40 mld ton wody o 100 m nad poziom morza. Czy faktycznie oznacza to, że Chińczycy wydłużyli nam dobę? Otóż nie. W 2011 przesunęły się dwie płyty tektoniczne pod dnem Pacyfiku, które cofnęły oś ziemi o 10 cm, skracając dobę o 1,6 mikrosekundy! Na powierzchni objawiło się to przesunięciem japońskiej wyspy Honsiu o 2,4 m oraz rozwaleniem przez potężne tsunami japońskiej elektrowni w Fukushimie.
Można zatem metafizycznie powiedzieć, że Matka Natura wytrącona
przez Chińczyków z osi wyregulowała się sama, karząc Japończyków
i Niemców. Tym ostatnim
katastrofa w Fukushimie zmiotła energetykę jądrową, wyznawcy Gai
utracili tolerancję dla elektrowni jądrowych. Można też ująć to inaczej:
kosztująca 37 mld
dol Tama Trzech Przełomów naruszyła równowagę osi Ziemi w 2010,
która — być może — związana jest z przesunięciem płyt tektonicznych
z 2011, które potężnie
uderzyły w Japonię. Koszt Fukushimy dla Japonii to 44 mld euro,
efekty Fukushimy w Europie podwoiły tę sumę. Kontynuując eko-metafory:
zgwałcona przez Chiny Matka Natura okazała się
więc dla Chin nader wyrozumiałą, gdyż odpłaciła głównemu wrogowi
Chin w Azji. Obecnie większość Chińczyków uważa, że
czeka ich kolejna wojna z Japonią.
Jing jang cywilizacji
Porównywanie Polski z Chinami może się wydawać nieporozumieniem, lecz istnieją analogie geopolityczne i cywilizacyjne.
Tzw. mała epoka lodowcowa w połowie XVII w. obaliła dynastie
panujące w krajach newralgicznie rolniczych: Chinach i w Polsce.
W Chinach na skutek zmiany
klimatu zmniejszyły się plony, pojawił się głód i upadła dynastia
narodowa Ming, której panowanie przyniosło spektakularny rozwój kultury,
władzę przejęła
na dwa i pół wieku dynastia mandżurska, która pozwoliła skolonizować
Chiny przez kraje europejskie. W tym samym okresie rozpoczął się upadek
Rzeczypospolitej, rozpoczęły się nieustanne wojny, pojawiły się głody,
co zakończyło się rozbiorami i kolonizacją.
Geopolitycy formułują dziś teorie konfrontacji i napięcia między
Rimlandem a Heartlandem, czyli między wybrzeżem a śródlądem. Rimland
jest bardziej
dynamiczny, wielokulturowy i silniejszy gospodarczo czyli też
militarnie. Heartland jednak częściej będzie silniejszy kulturowo czyli
stabilniejszy i
odporniejszy na kryzysy.
Generalnie jednak podział ten jest sztuczny i przejściowy. 500 lat
temu powiedzielibyśmy, że istnieje odwieczne napięcie między krajami
życiodajnymi a
stepem. Kraje nawodnione miały bowiem towary na sprzedaż, step
praktycznie nic nie produkował, był natomiast najważniejszym gospodarczo
szlakiem
komunikacyjnym. Przez Wielki Step — łączący Europę z Chinami — biegł
przez tysiąc lat najważniejszy gospodarczy szlak świata, jedwabny.
I przez ten czas najważniejsze militarne konflikty świata związane były z napięciem między wielkim stepem a krajami rolniczymi. Hunowie, Mongołowie — to Wielki Step stworzył ich imperia, dzięki ich „pasożytowaniu" na jedwabnym szlaku. Była to sytuacja niestabilna, gdyż kontrola handlu między wschodem a zachodem dawała ludom stepu dużą siłę ekonomiczną, której nie mogli przekształcić w stabilne struktury państwowe, bo na stepie nie powstawały stabilne państwa. Powstawali natomiast najwięksi wojownicy, gdyż wojna i walka była dla tych ludów stanem naturalnym. To ze stepu wywodzą się Cymerianie, Scytowie czy Sarmaci, którzy osiedlając się w Europie zaczynali rozwijać intytucje państwowe. Dopiero w XVII w. kiedy Anglicy odkryli drogę morską do Chin, Rimland stał się kluczową siłą gospodarczą, a Anglicy stali się po Mongołach następnym wielkim imperium.
I przez ten czas najważniejsze militarne konflikty świata związane były z napięciem między wielkim stepem a krajami rolniczymi. Hunowie, Mongołowie — to Wielki Step stworzył ich imperia, dzięki ich „pasożytowaniu" na jedwabnym szlaku. Była to sytuacja niestabilna, gdyż kontrola handlu między wschodem a zachodem dawała ludom stepu dużą siłę ekonomiczną, której nie mogli przekształcić w stabilne struktury państwowe, bo na stepie nie powstawały stabilne państwa. Powstawali natomiast najwięksi wojownicy, gdyż wojna i walka była dla tych ludów stanem naturalnym. To ze stepu wywodzą się Cymerianie, Scytowie czy Sarmaci, którzy osiedlając się w Europie zaczynali rozwijać intytucje państwowe. Dopiero w XVII w. kiedy Anglicy odkryli drogę morską do Chin, Rimland stał się kluczową siłą gospodarczą, a Anglicy stali się po Mongołach następnym wielkim imperium.
Wielki Step
Było to pozytywne zjawisko, gdyż imperium przeniosło się ze stepu na
wyspy i wybrzeża, dzięki czemu powoli zaczęło się cywilizować.
Oczywiście imperium
jest przeświadczone, że to ono panuje a nie rodzący rzeczy
Heartland. Podobnie jak mężczyznom często się wydaje, że dominują nad
kobietami, podczas kiedy
siła kobiet opiera się na władzy dyskretnej. To mężczyźni
instynktownie tracą rozum na sam widok artybutów kobiecości (burki są
najjaskrawszym kulturowo
manifestem słabości mężczyzny).
Imperia to zatem „męskie" formy cywilizacji. Chiny to forma kobieca.
Cóż z tego, że Zachód dominuje gospodarczo, skoro to Chiny decydują
o kierunku. A
gdyby chciały się znów zamknąć systemy zachodnie pogrążyłyby się
w chaosie, tak są bowiem uzależnione od tego co rodzą Chiny. Chiny
natomiast mają tak
silną kulturę i instytucje, że poradziłyby sobie.
Sądzę, że obecnie stoimy przed ponownym przywróceniem punktu
ciężkości do Heartlandu. Dziś można bowiem ponownie przywrócić szlak
jedwabny, gdyż transport
morski jest wprawdzie tani, lecz bardzo odporny na modernizację,
kolej żelazna natomiast przegrywa z drogami morskimi, gdyż jej rozwój
jest drepczący. Po
wynalezieniu broni palnej też przez kilka wieków przegrywała ona
z zaawansowanym łucznictwem konnym.
Dziś natomiast perspektywy ucywilizowania stepu są znacznie lepsze
niż dawniej. Wiadomo na przykład, że prawie każdy kraj stepu jest bardzo
bogaty
surowcowo, tyle że po te bogactwa trzeba się wkopać pod ziemię.
Przykładowo, Mongolia ma wciąż nietknięte bogate zasoby naturalne, takie
jak złoto, uran,
pierwiastki ziem rzadkich, największe na świecie zasoby węgla,
leżące zresztą na Pustyni Gobi — uruchomienie tego, co rozwija się
w ostatnich latach, może
dać Mongolii największy na świecie 50% wzrost PKB w ciągu
najbliższej dekady.
Serce Europy
Kiedy Zachód będzie się zajmował imigrantami, odbuduje się
Heartland. Dla nas mogłaby to być dobra perspektywa, gdyż — przynajmniej
w ciągu ostatnich wieków — cywilizacyjnie „Polska jest kobietą". Nie
podbijała, lecz była podbijana, zaś naszą siłą była przede wszystkim
kultura i myśl
społeczna. To w Polsce uformowało się kulturowe tsunami Zachodu —
kopernikanizm, czyli pierwszy wielki cios w zachodni antropocentryzm.
Leżąca w sercu Europy Polska była bliska stworzenia w Europie
analogicznego do Chin kierunku cywilizacyjnego. Tyle że było na to za
wcześnie. Często nazywa się głupotą to, że Polacy nie czerpali pełnych
korzyści z handlu polskim zbożem — handlowali nim Holendrzy. I zaraz
potem najmniejsze państewko
Europy wybiło się na niepodległość jako republika kupiecka,
rzucająca wyzwanie Anglii i Hiszpanii. W tym czasie Niderlandczyk Hugo
Grocjusz stworzył
zaczątek prawa międzynarodowego i uważany jest za jego ojca.
W liście do Jana Stoińskiego pisał: „Od dawna kocham wasz naród".
Ówczesna Polska była niezwykle spójna cywilizacyjnie. Dlatego nie
sądzę, by oddanie zysków z handlu krajom bardziej zniewolonym niż Polska
było przypadkiem
czy wypadkiem przy pracy. W XVI w Polska dysponowała największą
flotą rzeczną w Europie i mogła też zostać potęgą handlową. Podobnie
postępowali Chińczycy. W ówczesnej Polsce i Chinach handel był passe
i miasta były passe. Polska i Chiny to były kraje, gdzie siła kulturowa
była wyżej
ceniona niż gospodarcza. [może dlatego zachód tak zajadle niszczy naszą kulturę?]
Dziś na Zachodzie uważa się, że bezwzględny pęd do ekspansji miast
kosztem wsi to postęp, tymczasem w kategoriach cywilizacyjnych może to
być także regres, który
prowadzi do nierównomiernego rozwoju i niestabilności kulturowej.
Polska była multikulturalna, lecz miasta nie miały realnych praw
politycznych, gdyż były
sferą innych kultur. Im mniej metropolii w kraju, tym większa szansa
na rozwój równomierny całego terytorium a taki rozwój jest
cywilizacyjnym optimum.
W Chinach było podobnie. W okresie panowania dynastii Ming
(1364-1644), czyli uważanym za najlepszy, władza prowadziła politykę
antymiejską i antykupiecką.
Osią państwa miała być produkcja, prowadzono także politykę
redukowania dużych miast i powiększania małych. Dokładnie na tym samym
zasadzała się rewolucja
kulturalna Mao: pod płaszczykiem walki z reakcją chodziło o redukcję
miast i zasilenie prowincji zdolną młodzieżą. W istocie Chiny
cywilizacyjnie są
niezmienne, nawet jeśli zmieniają się zewnętrzne formy.
Największym miastem Europy jest dziś licząca 15 mln Moskwa, cały zaś
kraj rozwija się niezwykle nierównomiernie. Rosja jest krańcową
odwrotnością Chin.
Wielki Step leży między Polską i Chinami. Siła imperium mongolskiego
wzięła się z ich kontaktów z Chinami, być może zresztą był to projekt
chiński (oparty
na stepowym żywiole — testament Czyngis chana zawierał tak
wyrafinowaną myśl społeczną, że nie dorównywało jej żadne państwo
ówczesnej Europy), który miał
na celu udrożnienie jedwabnego szlaku. Z drugiej jednak strony
współcześni badacze uważają, że
za
imperium mongolskim stało ocieplenie klimatu.
Czyngis chan był dla Europejczyków jak przybysz z innej planety
W każdym razie imperium spektakularnie pojawiło się na arenie
dziejów i równie spektakularnie się rozpadło. I w Polsce muzułmańscy
Tatarzy się
zasymilowali, podobnie jak w Chinach. W innych jednak krajach nie
doszło do asymilacji. Na Krymie to Tatarzy asymilowali miejscową ludność
irytując
rosyjskiego zaborcę. Do dziś Rosja dyskryminuje Tatarów, bo do jej
imperialnej kultury się nie asymilują. Po aneksji Krymu doszło do
zamknięcia tatarskiej
stacji telewizyjnej.
Wielki Step — kulturostrada pomiędzy Polską i Chinami
Chiny są bogatsze od Europy o tysiąc lat doświadczeń, tysiąc lat
utraconej ciągłości, lecz różnica nie jest aż tak przepastna. Zachód
wciąż mocuje się ze
swoim przekwitającym kapitalizmem, który pożera już swój własny
ogon, lecz Chiny dopiero w XX w. weszły w etap, który tysiąc lat temu
projektowano jako
nową formułę gospodarczą. W XX w. pierwszy premier Republiki
Chińskiej (Tajwan), Yan Xishan, odwoływał się do Wanga Anshiego. Także
ChRL jest uznawana za
realizację idei jedenastowiecznego ekonomisty chińskiego (tak pisał
o niej wpływowy pisarz chiński Lin Yutang).
Na dynamikę historyczną trzeba patrzeć w pierwszym rzędzie przez
pryzmaty geografii, geopolityki, klimatu oraz całokształtu warunków
naturalnych. Te
czynniki bowiem decydują o najbardziej ogólnych matrycach
kulturowych. Dopiero w ich ramach tworzą się konkretne kultury. To
kultury napędzają cywilizację
życia, lecz ich główną determinantą są uwarunkowania naturalne
teatru dziejów.
Istnieją bardzo konkretne powody istotnych analogii między Chinami
a Polską. Polska i Chiny to dwie krainy wielkich życiodajnych nizin
sąsiadujące
bezpośrednio z Wielkim Stepem, czyli obszarem kultury nomadycznej.
Wielki Step na zachodzie sięga Ukrainy, Mołdawii i Węgier. Chiny z kolei
otaczane są
przez Wielki Step w Tybecie oraz na północy od strony Mongolii
i Mandżurii. Chodzi tutaj o tzw. Chiny właściwe, czyli region Niziny
Chińskiej, który
stanowił kolebkę kultury chińskiej, jest obszarowo niewiele większy
niż Nizina Polska. Nizina Chińska ma analogiczne otoczenie naturalne:
leżąc między
górami i morzem oraz dwoma rzekami: Żółtą i Jangcy. Nizina Chińska
i Polska to krainy dobrze się nadające na rozwój rolnictwa, czyli
kulturę osiadłą. Od
strony europejskiej to Polska jest analogicznym regionem
sąsiadującym z Wielkim Stepem, czyli regionem największego pogranicza
jakie wykształcila
cywilizacja ludzka: kultur nomadycznych i rolniczych.
Tzw. Chiny właściwe to nizina w rejonie dwóch rzek między górami a morzem, o obszarze zbliżonym do Polski
Jak ujmuje to Jacek Bartosiak: „Geopolitycznie jesteśmy w najgorszym
a jednocześnie najlepszym położeniu na świecie. Leżymy na jedynej
nizinie, zwanej w
Waszyngtonie drzwiami do Heartlandu, pomiędzy Heartlandem
a Rimlandem. W związku z tym wszystkie wojny o dominację w Europie
musiały się przetoczyć u nas.
Kontrola tego obszaru zmienia układ sił w Europie".
Oczywiście największą granicę z Wielkim Stepem ma Rosja, tyle że
jest to kraj surowy przyrodniczo, więc nie stwarzający tak dogodnych
warunków do ekspansji
życia.
Sąsiedztwo Wielkiego Stepu jest fundamentalne, gdyż w sensie
kulturowym była to największa kulturostrada istniejąca na Ziemi.
Koczownicy sprawiają, że
kultury przylegające do stepu cyrkulują między sobą.
Wielki Step
Step wytwarzał kulturę i sztukę wojny (czasami zwie się ten krąg
kulturowy cywilizacją konnych łuczników). Polska i Chiny musiały więc
wytworzyć takie
formy kulturowe, które mogły funkcjonować w warunkach pogranicza.
Dla krajów rolniczych wojna to katastrofa. Dla krajów stepowych — to
stan naturalny. Nie
jest przypadkiem, że od XV w. Polska usiłowała aplikować politykę
pacyfistyczną nie tylko w ramach własnego kraju, ale i w całej Europie
(patrz: Sobór w
Konstancji).
Ze względu na swe bardzo korzystne warunki naturalne, Polska i Chiny
tworzą kultury zintegrowane z przyrodą i pragmatyczne wobec niej. Przy
czym w Chinach
przyroda, choć łaskawa, jest bardziej kapryśna, co przejawiało się
w licznie wylewających rzekach. Chiny musiały więc wytworzyć
umiejętności ingerencji w
przyrodę na wielką skalę swoich wielkich rzek, co stwarzało presję
cetralizacyjną. W Polsce natomiast łagodna i łaskawa przyroda
stymulowała z jednej
strony brak pożądania zagranicznych ziem, z drugiej zaś — szacunek
do jej naturalnych cyklów i miłość ziemi ojczystej.
W Polsce zakwitła wyjątkowa kultura wolności, gdyż polska ziemia
była na tyle życiodajna, że zapewniała obfitość tego, czego potrzeba do
życia.
Chiny natomiast wykształciły kulturę wielkich regulacji natury. To
w starożytnych Chinach budowano największe sztuczne kanały, regulujące
rzeki. Kiedy więc
na skutek zmian klimatycznych zaczęły się coraz większe zalewy Chin
przez ludy stepowe, Chiny potraktowały to w logice walk z żywiołami
natury, budując
wielką tamę od strony stepu.
W Polsce natomiast analogiczne procesy zostały potraktowane
w kategoriach kulturowych, powodując rozwój sztuki obronnej i idei
przedmurza oraz pacyfizmu w
polityce zagranicznej.
W okresie Złotego Wieku, kiedy Polska dorobiła się na handlu zbożem,
mówiono o naszym kraju jako spichlerzu Europy. Kraje Zachodu nie były
tak
samowystarczalne żywieniowo. Już antyczny Rzym zależał od żywności
importowanej z Delty Nilu.
Leżąca w sercu Europy Polska ma takie warunki naturalne, że jest
krainą niezwykle życiodajną — zarówno żywnościowo, jak i geologicznie.
Gall Anonim tak pisał o Polsce: „Kraj to wprawdzie bardzo lesisty, ale
niemało przecież obfituje w złoto i srebro, chleb i mięso, w ryby
i miód, [...] kraj,
gdzie powietrze zdrowe, rola żyzna, las miodopłynny, wody rybne,
rycerze wojowniczy, wieśniacy pracowici, konie wytrzymałe, woły chętne
do orki, krowy
mleczne, owce wełniste".
„Na granicy polsko-chińskiej od 50 lat panuje spokój"
W Oświeceniu Zachód poznał „Sztukę wojny" Sun Zi.
Przetłumaczył ją na francuski jezuita Amiot w roku pierwszego rozbioru
Polski. Znaczenie tego dzieła na
Zachodzie doceniono w pełni w XX w., głównie poprzez KGB i CIA. Sun
Zi jest dziś modny nie tylko w wojsku i uważany za geniusza sztuki
wojennej. Tyle że
był to geniusz sprzed 2,5 tys. lat. Od tego czasu myśl wojenna
w Chinach znacznie się rozwinęła.
Zachód wciąż słabo rozumie Wschód. Dzisiejsza Rosja często jest
traktowana jako odbudowa imperializmu sowieckiego, co jest kompletnym
nonsensem. Związek
Radziecki był formą antyrosyjską, służącą Chinom. Związek Radziecki
oddał Krym Ukrainie, co było wręcz symbolicznym naprawieniem krzywd
Rosji wobec
Ukrainy. Dzisiejsza Rosja to kontynuacja cesarstwa, o czym najlepiej
świadczy ponowne odebranie Krymu oraz przywrócenie w 2005 jako święta
państwowego
rocznicy wygnania Polaków z Moskwy, które to święto zostało
zniesione właśnie przez porewolucyjną Rosję.
Chińska Republika Ludowa nie była formą narzuconą Chinom, lecz jest
kolejną narodową formą ustroju, który jest konsekwencją całej historii
chińskiej.
Wszędzie prawie partie komunistyczne poupadały, jedynie w Chinach
partia komunistyczna wyprowadza właśnie kraj na pierwszą potęgę
globalną. Nie jest
przypadkiem, że Mao realizował pod innymi opakowaniami dawną
politykę dynastii Ming. W okresie tej dynastii Chiny uwolniły całkowicie
swój ustrój od
antropocentryzmu, podczas kiedy w Europie w tym czasie uznawano, że
państwo uosabia się w osobie władcy. Apogeum tej prymitywnej ideologii
było „państwo to
ja" francuskiego „króla-słońce". Tymczasem w Chinach, kiedy szósty
cesarz dynastii Ming, Zhu Qizhen, dostał się do mongolskiej niewoli,
dwór — zdominowany
przez eunuchów — odmówił zapłacenia okupu i ulegania szantażom,
twierdząc, że cesarstwo jest ważniejsze niż cesarz. Rychło obrano
wówczas nowego cesarza.
Pod charakterystycznymi względami historia Polski jest analogiczna
do chińskiej. Tak jak w Chinach wypracowano cesarstwo ważniejsze niż
cesarz, tak w
Polsce wypracowano monarchię w której król był mało istotny. Jego
władza była słabsza niż w wielu dzisiejszych ustrojach prezydenckich.
I Polska rozwijała
się analogicznie — nie poprzez podboje, lecz wpuszczanie na swój
tron obcych władców. Tym było u nas panowanie litewskich Jagiellonów,
które zasięg kultury
polskiej rozszerzyło na Wschód.
Warto się zastanowić dlaczego po zakończeniu panowania
jagiellońskiego dano koronę Francuzowi, czyli całkowitemu przeciwieństwu
kultury polskiej: kiedy w
Polsce uchwalono pierwszy akt o tolerancji religijnej, we Francji
dokonano wielkiej masowej rzezi innowierców na skalę niespotykaną
w Europie. Nie było
wówczas bardziej odległego od Rzeczypospolitej kulturowo kraju niż
Francja, tymczasem francuski książę jest zapraszany na polski tron! Nie
dokonano tego
pomimo tych różnic, lecz właśnie przez nie. Francja stała się przez
Noc św. Bartłomieja najbardziej barbarzyńskim
narodem Europy i jej związek z kulturą polską byłby szansą na zmianę
jej kultury. Różnice były wówczas zbyt duże i Walezy uciekł z Polski.
W efekcie Francja stoczyła się na samo dno absolutyzmu, który
doprowadził do rewolucji francuskiej.
Polska jest dziś politycznie i gospodarczo niezbyt silnym krajem,
przeoranym latami podbojów i zaborów europejskich, lecz czym jest
dzisiejsza Europa? Jest
kontynentem z pewną formą demokracji i unii, czyli tym czym była
Polska w okresie swego Złotego Wieku.
Polska jest dziś słaba ekonomicznie, lecz Polacy zasiedlają dziś
główne kraje imperialnego Zachodu: w USA 10 mln, w Niemczech 2 mln, we
Francji 1 mln, w
Wielkiej Brytanii — 835 tys.
Osobiście sądzę, że Polska ma przed sobą wielką przyszłość, jeśli
zacznie bardziej wczytywać się we własną historię niż w mody ideowe
Zachodu.
Nie namawiam jednocześnie do jakiegoś naśladowania Chin, gdyż
uważam, że Euroazja nie jest skazana na jedną formę
kulturowo-polityczną. Dla dobrego rozwoju
cywilizacja potrzebuje, by biegun europejski był odmienny od
azjatyckiego, zaś ich wzajemna presja tworzy konstruktywną siłę
cywilizacyjną. Ważne jednak,
by biegun europejski odzyskał swą siłę cywilizacyjną, czyli
rewitalizował swą kulturę. Sądzę, że Polska jest ważnym kulturowo
elementem zachodniej
układanki i że bez odbudowy silnej Polski nie będzie silnej Europy.
Polska kultura ma immanentnie wbudowaną idee fixe o odbudowie dawnej
potęgi. Ledwo się Polska odrodziła po 123 latach zaborów, a rychło
pojawiła się idea
Intermarium Piłsudskiego, który przekonywał, że Polska będzie wielka
lub nie będzie jej wcale. Nawet w okresie PRL, czyli po brutalnym
ludobójstwie II
wojny światowej polskiej elity i podporządkowaniu imperium
radzieckiemu, Polska wypracowała sobie status „najweselszego baraku",
którego humor swoim
wyobrażeniem obejmował całkowity upadek ZSRR, choć przecież na
Zachodzie trudno byłoby znaleźć kogoś, kto by wierzył, że ZSRR może
upaść.
W Polsce tymczasem, nim Friedman napisał swoje „Następne 100 lat", krążył popularny dowcip o stuletnim śnie przywódców wielkich mocarstw, którzy budzą się pod panowaniem polsko-chińskim:
W Polsce tymczasem, nim Friedman napisał swoje „Następne 100 lat", krążył popularny dowcip o stuletnim śnie przywódców wielkich mocarstw, którzy budzą się pod panowaniem polsko-chińskim:
„Raegan i Gorbaczow zamrozili się na 100 lat, obudzili się
i Gorbaczow czyta nową gazetę, a następnie zaczyna się śmiać. "Z czego
się śmiejesz?", pyta
Raegan. Gorbaczow czyta: „Tu piszą "W Socjalistycznych Stanach
Zjednoczonych od 50 lat panuje spokój". Raegan łapie gazetę, czyta i też
się śmieje.
Gorbaczow chce wiedzieć dlaczego. „Tu piszą, że "Na granicy
polsko-chińskiej od 50 lat panuje spokój".
W 2007 pojawiła się mutacja tej opowiastki. Jak pisze Andrzej
Mężyński na łamach Dziennika, na łamach rosyjskiej „Prawdy" miał się
ukazać tekst
ukraińskiego politologa Stoigniewa O'Donnela,
według którego wkrótce
Polska i Ukraina odbudują unię polsko-litewską z XVI w. Stara Europa
upadnie, bo społeczeństwa Francji czy Niemiec odrzucają wartości
chrześcijańskie.
Następnie Polska i Ukraina będą walczyć z Chinami o dominację nad
światem. Czy taki tekst faktycznie ukazał się w „Prawdzie", nie wiem,
lecz
staropolsko-staroirlandzkie imię „ukraińskiego politologa" sugeruje
anonima, który rewitalizował dawny dowcip o granicy polsko-chińskiej
w mniej
żartobliwej formie.
Kilka lat później reaktywowano ideę Piłsudskiego o której zaczęła
mówić nie sama Polska, lecz USA i Chiny, czyli główne mocarstwa
globalne. O Intermarium
pisze nie tylko szef Stratforu Friedman, ale i były pracownik
Pentagonu, prof. Robert D. Kaplan: Pilsudski's
Europe
W sierpniu 2015 Międzymorze zostało oficjalnie sformułowane jako
nowy kierunek polskiej polityki zagranicznej. Być może jednak to nie USA będą patronowały tej koncepcji, lecz właśnie Chiny przez rozwój formuły 16+1.
Tymczasem w Stanach kandydatem na 45. prezydenta jest socjalista
Bernie Sanders. Nawet jeśli nie wygra, to jednak trudno oprzeć się
wrażeniu, że wizja
socjalistycznych Stanów Zjednoczonych, która w okresie prezydentury
Raegana była „Polish joke", dziś wydaje się znacznie realniejsza...
W tej właśnie optyce niezwykle kuszące staje się paralelne
spojrzenie na Chiny jako państwo środka Azji i Polskę jako państwo
środka Europy. Być może
bowiem sojusz obu tych państw środka kontynentów dałby optymalne
zespolenie euroazjatyckie.
Mariusz Agnosiewicz
Źródło: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9986
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz